niedziela, 25 marca 2012

Rozdział I


*Liam*

miałem dziwny sen. byliśmy na imprezie z chłopakami, no i... jakoś tak wyszło, że chłopcy poszli tańczyć, a my z niallem zostaliśmy sami i... pocałowaliśmy się, no i chyba mi się podobało. a potem zerwaliśmy się do naszego domu i wtedy... kochaliśmy się. o boże. to też mi się podobało. co się dzieje? z rozmyślań wyrwał mnie mój nos, który dotknął... chyba czyjegoś ciała. o słodki jezu... plecy niallera! zerwałem się z łóżka, razem z blondynem, który chyba sam nie wiedział, czy bardziej jest przerażony, czy zaskoczony. przez parę sekund, które wydawały się latami, patrzyliśmy na siebie, stojąc w samych bokserkach i nie potrafiliśmy się ruszyć. w końcu przerwałem ciszę:
- czy my...? - szepnąłem, chociaż doskonale znałem odpowiedź.
- tak - powiedział niall, chrząkając, po czym wyszedł z pokoju.
siadłem na końcu łóżka i schowałem ręce w dłoniach. nie wiedziałem co zrobić. to było okropne, ale jeszcze straszniejsze było to, że... podobało mi się. to co się stało, podobało mi się. było... inne. podniosłem głowę, a po policzkach spłynęło mi parę łez. powoli wciągnąłem na siebie spodnie, resztę ciuchów wziąłem do ręki i poszedłem do siebie. spojrzałem na zegarek - wskazywał dopiero 9, więc chłopcy pewnie jeszcze śpią, szczególnie po tak ostrej imprezie. walnąłem się na łóżko i próbowałem skupić myśli na czymś innym. niestety, cały czas wracałem do dzisiejszej nocy... po jakimś czasie poczułem, że chcę mi się spać, lecz gdy tylko zamknąłem oczy, usłyszałem louisa, który wydarł się, jakby miał płuca nas wszystkich, że śniadanie czeka. nie miałem wyboru, musiałem iść. narzuciłem na siebie jakiś t-shirt i wyszedłem z pokoju. przed nosem przebiegli mi zayn i harry.
- idź po nialla, bo pewnie jeszcze śpi - rzucił do mnie zayn.
- ale... - nie zdążyłem dokończyć, a oni już zbiegali po schodach.
westchnąłem ciężko, zapukałem do jego pokoju i uchyliłem drzwi...

*Niall*

pakowałem już drugą walizkę, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. podniosłem wzrok. to był liam. szybko spuściłem głowę i poczułem, że zrobiłem się cały czerwony.
- co... co ty robisz? - zapytał zszkowany chłopak.
- wyjeżdżam - mruknąłem, zaczynając wrzucać kolejne koszulki do torby.
- chyba sobie jaja robisz - parsknął, łapiąc mnie za rękę. wyrwałem się, nie mogłem... nie potrafiłem go dotykać po tym wszystkim.
- nic nie rozumiesz... ja... - zacząłem niepewnie.
- niall... nic się nie stało - przerwał na chwilę, biorąc wdech - byliśmy pijani... tak wyszło. nie możesz nas zostawić, proszę, zapomnijmy o tym wszystkim, dobrze?
- no.. dobrze. - powiedziałem, a właściwie wyszeptałem.
- to... rozpakuj się szybko i schodź na dół, lou zrobił śniadanie - liam uśmiechnął się tak, jakby nic się nie stało.
- okej... zaraz zejdę.
liam wyszedł z pokoju, a ja przez dobre parę chwil nadal stałem w miejscu. bo cały problem w tym, że stało się za dużo... i tu nie chodziło o to, że byłem pijany, bo w gruncie rzeczy nie byłem aż tak bardzo. problem w tym, że zawsze chciałem to zrobić, że nie potrafię o tym zapomnieć i szczerze mówiąc, nawet nie chcę.

*Liam*

- zayn, pospiesz się, za 15 minut musimy wychodzić - krzyknął niall, waląc w drzwi łazienki.
- jeszcze chwila, zaraz wyjdę! - odkrzyknął głoz zza drzwi.
uśmiechnąłem się do siebie, pijąc poranną herbatę. za pół godziny mieliśmy mieć sesję dla jednej z gazet. wszyscy byli gotowi, bo weszli przed zaynem... wszyscy, poza blondynem. był zbyt zajęty pochłanianiem śniadania, by martwić się higieną. teraz, stojąc w pidżamie parenaście minut przed wyjściem, chyba żałował. zrobiło mi się go szkoda. wyglądał strasznie słodko, gdy się denerwował. wróciłem myślami do nocy sprzed dwóch tygodni. między nami nie jest już tak, jak kiedyś. nie rozmawiamy już tak dużo, a kiedy tylko dotkniemy się choćby końcem palca, odsuwamy się jak oparzeni. ja robię to, żeby niall nie czuł się niezręcznie, a on... nie wiem czemu. może on żałuje, że wtedy tak wyszło. ja w każdym razie nie. i to mnie dziwi, bardzo dziwi. nadal twierdzę, że to było świetne. i tu pojawia się pytanie - czy ja zwariowałem? przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi. TYLKO. przecież dopiero co rozstałem się z danielle, którą naprawdę kochałem.  ale.. jak to wytłumaczyć?
- liam, halo, ziemia do liama - z rozmyślań wyrwała mnie ręka harrego, która latała przed moim nosem - jesteś już gotowy?
- mhm, tak, już, tylko założę buty - wymamrotałem odkładając pusty kubek.

_________________________________

chyba nawet mi wyszedł , za wszystkie ewentualne błędy z góry przepraszam (:

czwartek, 22 marca 2012

Prolog

*Niall*
obudziłem się ze strasznym bólem głowy. chciałem już otworzyć oczy, gdy nagle w mojej głowie pojawił się przerażający obraz. nie, to nie był obraz, to było wspomnienie. o mój boże. naprawdę to zrobiłem. o nie. NIE. wszystko spieprzyłem, jezu. po dzisiejszej nocy już nic nie będzie takie jak wcześniej. chociaż może... może to był tylko realistyczny sen? może tylko wydawało mi się, że to zrobiliśmy? w takim razie to był piękny sen. kolejny zresztą. muszę jakoś przestać o tym myśleć. w sumie... to nie mogło się zdarzyć. tylko ja jestem "inny" w naszej grupie. nikt o tym nie wie. nie mogą się dowiedzieć... nie spojrzałbym im więcej w oczy. nie potrafiłbym. przecież oni by mnie znienawidzili, a przynajmniej czuliby obrzydzenie. sam je czuję, jak za długo o tym myślę... już właściwie uwierzyłem, że to zdarzyło się tylko w mojej wyobraźni, gdy poczułem czyjś oddech na plecach. czyli jednak. no to mogę zacząć się już pakować.

______________________________________________________

prolog krótki i trochę mi się nie podoba, ale cóż.
+ nie dodawałam bohaterów, ponieważ jeżeli ktoś będzie to czytał to doskonale wie, kim są chłopcy, jak mniemam :D