poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział VI


*Niall*

- no, to którzy mają najkrótsze? - zapytał zniecierpliwiony harry.
- sean i... liam - powiedział zayn, patrząc na słomki.
wybałuszyłem oczy. oni nie mogli iść razem. to będzie jakis armagedon.
- khh, no to spoko - prychnąl sean. musiałem coś zrobić.
- wiesz, sean, jesteś gościem, nie będziemy cię nadwyrężać, pójdę za ciebie - powiedziałem szybko.
- ale niall, nie ma...
- nie ma sprawy, idę. jakieś specjalne zamówienia? - nie dałem  dokończyć chłopakowi.
louis dał liamowi listę zakupów, założyliśmy buty i ruszyliśmy do sklepu.
- to.. kiedy wyjeżdża sean? - zapytał liam.
- nie wiem, może zostać ile chce. to mój przyjaciel. czemu tak się go czepiasz?
- nie czepiam się, jestem ciekawy.
- tsak, ciekawy. z ciekawości tak cały czas mierzysz go wzrokiem? - parsknąłem.
- boże, niall, daj spokój. czemu miałbym coś do niego mieć? wkurzył mnie tylko tym, że przez niego potrzaskałem talerz.
- a rano?
- co rano? - zdziwił się.
- prawie go nie zabiłeś wzrokiem, kiedy siedział przy stole.
liam nie skomentował. dalszą drogę przebyliśmy w ciszy.

*Liam*

na serio aż tak widać, że za nim nie przepadam? zresztą, to nie moja wina, że on zachowuje się jak idiota.  jednak zrobiło mi się trochę głupio, bo to w końcu przyjaciel nialla, zależy mu na nim.
- niall, przepraszam, że tak się zachowałem w stosunku do seana - powiedziałem cicho, gdy już wychodziliśmy ze sklepu.
- to nawet nie o to chodzi, liam. po porstu powiedz mi, czemu tak go nie lubisz? - blondyn popatrzył się na mnie.
- ja... nie wiem - skłamałem.
- no widzisz - nialler zatrzymał się na środku chodnika - ty go nawet nie znasz, a wyrabiasz sobie o nim zdanie. nie rozumiem cię. odkąd się poznaliśmy, nikogo nie oceniałeś od razu. ale to się zmieniło, jak widzę. przykro mi.
po tych słowach chłopak ruszył odwrócił się i ruszył nie czekając na mnie. łzy cisnęły mi się do oczu. musiałem go jakoś zatrzymać.
- niall! poczekaj! NIALL! - dobiegłem do niego, ledwo nie wypuszczając z rąk siatki z zakupami i chwyciłem go za nadgarstek.
- słucham - nialler odwórcił się niechętnie, a ja wziąłem głęboki wdech.
- gdy tylko sean przyjeżdża, olewasz chłopaków... mnie, spędzasz z nim mnóstwo czasu, wychodzisz z nim, pijesz z nim, on zajmuje moje miejsce przy stole, a ja... mnie to po prostu boli... kurwa, kocham cię, rozumiesz? - wypuściłem z rąk zakupy i zacząłem całować blondyna. znowu było mi tak dobrze.

*Niall*

- serio? - wychrypiałem, nie mogąc złapać tchu, gdy liam przestał mnie całować.
- serio, serio - liam spuścił głowę, podniósł siatki z zakupami i ruszył do domu. ja parę kroków za nim. musiałem pozbierać swoje myśli. no bo... to stało się nagle. cieszę się, ale... jakie ale? nialler, idioto, powinieneś skakać ze szczęścia, czemu tego nie robisz? no tak, bo zraniłeś osobę którą kochasz - rzuciłem do siebie w myślach. przez seana liam czuł się nieważny. muszę jakoś to naprawić.
- macie moje marchewki? - zapytał lou, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu.
- tak, proszę bardzo, razem z całą resztą zakupów - liam podał lou torbę - a teraz przepraszam, położę się, trochę boli mnie głowa.
- okej. to co, zamawiamy pizzę i oglądamy jakiś film? - zapytał zayn.
- może być - rzuciłem.
cały wieczór upłynął nam na oglądaniu filmów. w końcu wszyscy rozeszli się do siebie. zostaliśmy tylko ja i sean.
- to co, jakiś klub? bo już trochę przysypiam - zapytał rozweselony chłopak, szczerząc się do mnie.
- nie, przepraszam, nie mam ochoty. chyba pójdę sprawdzić, co z liamem.
- o co chodzi?
- hmm? - zapytałem, nie wiedząc, o co chodzi.
- olewasz mnie dla niego.
- czemu tak mówisz? mój przyjaciel źle się czuję, a ja nie chcę go zostawić.
- niall, jest tu jeszcze 3 innych kolesi.
- ale żaden z nich nie przyjaźni się z nim tak jak ja. harry ma lou, a zayn.. ma zayna.
- czyli co, jest twoim najlepszym przyjacielem?
- no tak, i co z tego?
- ja zawsze byłem tym najlepszym. przykro mi niall, ale albo ja nim jestem, albo on.
- czy ty włąśnie każesz mi wybierać? - zapytałem, wybałuszając oczy.
- jak widzisz. - zapanowała cisza. przełknąłem ślinę.
- to... kiedy masz najbliższy samolot? - powiedziałem cicho. sean pokręcił głową i pobiegł do mojego pokoju. pewnie się spakować.­­­­

_______________________________

trochę głupio mi, ze tak długo nie dodawałam, przepraszam :C
ale leń + nie wchodziłam na notebooka, a tu mam cały blog zapisany.
obiecuję za tydzień dodać nową i dziękuję za tyle wyświetleń i komentarzy.
kocham was wszystkie razem i każdą z osobna <3